środa, 22 maja 2013

Obawy

Jak to w życiu bywa po chwilowej (no może nie aż tak chwilowej ;) ) ekscytacji następuje moment zadumy i trzeźwego spojrzenia. Po przejrzeniu "miliona" stron dotyczących wyjazdów do Azji, Chin, życia w Chinach (i gdzieś tu zostałam pochłonięta przez czarną dziurę, ocknęłam się czytając o koreańskich kosmetykach, życiu w Singapurze i pracy w Japonii. Mnóstwo nieprzydatnych na tę chwilę informacji.

Wracając do wyjazdu do Chin, jest kilka kwestii, które mnie niepokoją.

W Polsce:
  • Nie dostanę bezpłatnego urlopu na 6 miesięcy, więc muszę rzucić pracę. Z jednej pensji przeżyjemy, zwłaszcza, że odpadnie mi nocleg (służbowe mieszkanie/pokój hotelowy dla 2 osób).
  • Wynajmowane przez nas mieszkanie jest dość drogie, ale w świetnej lokalizacji, więc nie chcemy z niego rezygnować a ciężko znaleźć kogoś zaufanego by podnająć na taki krótki okres.
  • Wiza. Teoretycznie wiza turystyczna obejmuje 2 wjazdy do Chin na 30 dni w ciągu 90 dni. Można próbować dostać na dłuższy okres, można przedłużyć na miejscu o 30 dni, można wyjechać do Hong Kongu i wyrobić nową. Trochę "zabawy" i trochę stresu. Próbuję znaleźć jakąś pracę w Hangzhou, by dostać wizę pracowniczą, ale ofert jest niewiele i dotyczą osób na miejscu, nie ma aplikacji online.
  • Biorę różne leki i witaminy, czy na lotnisku z półrocznym zapasem nie wezmą mnie za dilera? ;) Na leki na receptę może dostanę jakiś świstek od lekarza (tylko czy na chińskim lotnisku to zrozumieją?) Ale na stoperany, ibupromy itp. już nie.
W Chinach:
  • Jedzenie. Podobno woda w kranie jest złej jakości i nawet płukanie ust po myciu zębów kończy się problemami z żołądkiem. Jedzenie czegokolwiek przez pierwsze 2 tygodnie podobno też - trzeba zabrać dużo stoperanu.
  • Leki. Na zakup leków na miejscu nie ma co liczyć, mają swoje własne nazwy na wszystko, szukanie paracetamolu czy ibuprofenu skończy się porażką.
  • Pobyt. Nie ważne jaką wizę dostanę, będę musiała opuścić granicę Chin kilka razy, wyjeżdżając np. do Hong Kongu lub Japonii <3. Dodatkowe koszty.
  • Język. Ciężko się dogadać po angielsku. Zaczęłam się uczyć chińskiego i jestem przerażona. Uczyliśmy się japońskiego (bez kanji) i był całkiem prosty do opanowania. A tutaj te tony przyprawiają o zawrót głowy. Oprócz słów trzeba pamiętać intonację i ciężko się przestawić.
  • Higiena. Podobno znalezienie tamponów w sklepie graniczy z cudem a jak już są to bardzo drogie. Tego bym się nie spodziewała, że zapas tamponów muszę zabrać.
  • Życie. Boję się, że zostanę bezrobotna i przez pół roku spędzę większość dnia w pokoju, bojąc się wyjść by się nie zgubić (bo o drogę nie spytam po chińsku), wpadając w marazm, porzucając naukę nieprzynoszącą efektów i gapiąc się w tv. Prawie jak w tym cytacie:
“Jeżeli masz wielkie plany i planujesz przyprowadzić je ze sobą do Hangzhou, zatem mógłbyś mieć wolę tak silną, jak to tylko możliwe, ale po krótkim czasie zapomnisz o swoich sprawach i zamiast nich będziesz się przechadzał cały czas dokoła jeziora i pił herbatę tak jak my.”

tumblr.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz